niedziela, 20 grudnia 2009

Rejwach o szyld w Auschwitz

Zuchwała kradzież żelaznego szyldu z Muzeum Auschwitz z niemiecko-języcznym napisem "ARBEIT MACHT FREI" wywołała niezgorszy rejwach w mediach. Komentatorzy w mediach snują hipotezy kto mógł dokonać tego bulwersującego czynu, a organizacje żydowskie na świecie oraz wysocy rangą przedstawiciele Izraela, Instytutu Yad Vashem itp. wyrażają swoje oburzenie faktem rzekomego zbeszczeszczenia pamięci ofiar Holokaustu i żądają od polskich władz natychmiastowego wykrycia i ukarania sprawców. Władze innych państw, w tym Niemiec, wypowiadają się bardziej powściągliwie albo wcale. Warto w powstały harmider wnieść kilka rzeczowych spostrzeżeń oraz szczyptę logiki.

1. Jeśli chodzi o przedmiot kradzieży, to miał on postać charakterystycznego, znanego na całym świecie falistego napisu z żelaznej blachy. Jak wiele elementów wyposażenia Muzeum także napis był poddawany konserwacji, a przy okazji wykonano jego kopię (kopie?) w skali 1:1. Jest to standardowa procedura w wielu Muzeach świata. Częstą praktyka jest również przechowywanie oryginału eksponatu w magazynie i ekspozycja repliki. Napis z blachy nie jest dziełem sztuki i kopia nie różni się istotnie od oryginału. Skąd pewność, że ukradziono oryginał? Nie zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Dodatkową przesłanką przemawiającą za tą hipotezą jest dla mnie fakt iż Muzeum zadziałało rutynowo i niemal natychmiast zainstalowało nowy napis.

2. Miejscem kradzieży jest wprawdzie Muzeum Auschwitz-Birkenau, ale obóz w Auschwitz składał się jak wiadomo z kilku podobozów. Skradziony szyld był przez Niemców zainstalowany w obozie Auschwitz I. Przypomnijmy kilka faktów. Obóz Auschwitz I został założony w 1940 roku jako miejsce uwięzienia, przymusowej pracy i eksterminacji polskiej inteligencji i członków powstającego ruchu oporu. Pierwsza grupa więźniów = Polaków - została do Auschwitz przywieziona z Tarnowa w czerwcu 1940 r. Niemieckie "Endloesung der Judenfrage" postanowiono ostatecznie na konferencji w Wannsee w 1942 roku, miejscem zagłady europejskich Żydów miał być nowo zbudowany obóz Auschwitz-Birkenau, oddalony od Auschwitz I o ok. 2 km, a pierwsze transporty Żydów dotarły do Auschwitz-Birkenau na wiosnę 1942 roku. Niemiecki napis "ARBEIT MACHT FREI" z obozu Auschwitz I, podobnie jak obozowa orkiestra złożona z więźniów, wiele mówi o niemieckiej mentalnosci i swoistym poczuciu humoru, ale z pewnością nie ma żadnego związku z Żydami, którzy nie przyjeżdżali do Auschwitz do pracy lecz na śmierć. Z Auschwitz-Birkenau - faktycznym miejscem, w którym odbywała się zagłada Żydów ale także jeńców rosyjskich, kobiet itp. - kojarzy się wszystkim nie przewrotny napis witający więźniów przekraczających bramę Auschwitz I, ale słynna brama wjazdowa tego obozu, rampa kolejowa do wyładunku i selekcji ofiar oraz ruiny krematoriów. Z powyższego wynika, że to Polacy są głównymi zainteresowanymi wykryciem sprawców przestępstwa, a poruszenie oficjalnych czynników w Izraelu może mieć inny powód niż deklarowany.

3. Kradzież metalowego szyldu miała by sens, gdyby przyjąć zasadę stosowaną czasem przez muzealników i konserwatorów zabytków, polegającą na eksponowaniu jedynie obiektów oryginalnych. W Muzeum Auschwitz zastosowano takie podejście do niszczejącej substancji zabudowań krematoriów i baraków w obozie Auschwitz-Birkenau, gdzie nie rekonstruuje się zniszczonych obiektów, ale prowadzi prace zachowawcze. Gdyby przyjąć literalnie taką samą wykładnię w stosunku do skradzionego napisu bramnego z Auschwitz I, to nie wolno byłoby zainstalować jego repliki i tym samym niemiecko-języczny szyld powitalny przestałby kłóć w oczy. Tym samym zniknąłby jeden z naocznych dowodów niemieckości nazistowskiego obozu koncentracyjnego, a wykreowanego w nieprzyjaznych Polsce zagranicznych mediach pojęcie "polskie obozy zagłady" zapuszczające coraz głębsze korzenie w świadomości odwiedzających obóz turystów z całego świata przestałoby być tak ewidentnie kwestionowane.

4. Prawdę mówiąc, to niepomiernie dziwi mnie pryncypialne stanowisko Izraela i Yad Vashem w sprawie niewyjaśnionej dotąd kradzieży muzealnego obiektu w Polsce nie związanego bezpośrednio z pamięcią żydowskich ofiar Auschwitz. Nie dawniej niż w maju 2001 roku Izraelczycy wykradli z Drohobycza (obecnie na Ukrainie) odkryte kilka miesięcy wcześniej malowidła ścienne (freski) wykonane tam w okresie okupacji przez Brunona Schulza, piszącego po polsku pisarza i grafika, nagrodzonego przed wojną za swoją prozę Złotym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury. Ani Izrael ani Instytut Yad Vashem nie miał żadnego tytułu prawnego do spuścizny po Schulzu. Freski zostały wykradzione z dawnego domu Niemca Landaua i bez zgody władz Ukrainy wywiezione do Izraela, gdzie są obecnie eksponowane w Yad Vashem (zobacz 10 slajdów na stronie NYT - nie ma tam ani słowa o sposobie pozyskania malowideł!). Ostatecznie Ukraina za formalne uznanie swojej własności zgodziła się wypożyczyć skradzione obiekty na 20 lat, a kradzież została zalegalizowana. Czy można z całą pewnością wykluczyć, że napis z Auschwitz nie pojawi się pewnego dnia na jakiejś zagranicznej wystawie?

5. Kradzież została przygotowana i wykonana profesjonalnie. Niewielu złomiarzy ma odpowiednie kwalifikacje, a słynny kasiarz Kwinto z pewnością nie podniósłby ręki na wyposażenie muzeum w dawnym obozie, którego mógł być pensjonariuszem. Mogły to zrobić na przykład służby specjalne. Jeżeli wykluczymy służby polskie to pozostaje pytanie: qui prodest? Wiele do myślenia daje postawa tych, którzy korzystając z każdej okazji stawiają Polskę pod pręgierzem międzynarodowej opinii publicznej, przy bierności mediów polskich ograniczających się do relacji z nagonki.

sobota, 12 grudnia 2009

Jaruzelski - mój wzorowy przełożony

"Bóg, Honor, Ojczyzna" - to hasło. wypisane na sztandarach polskich wojsk i towarzyszące im w bojach o wolność i niepodległość kraju nie przystawało do ideologii państwa budującego socjalizm i było w okresie PRL całkowicie nieobecne w Ludowym Wojsku Polskim.

Wojsko zostało całkowicie podporządkowane partii, ideologia komunistyczna stanowiła składnik powietrza, którym oddychała i kadra zawodowa i żołnierze z poboru. Nic dziwnego, że swoistemu zatruciu ulegało wszystko wokół, a stan zatrucia stał się z czasem normą. Bogu i religii wydano w wojsku walkę, Honor musiał ustąpić miejsca ślepemu posłuszeństwu i wymuszonej lojalności, a o Ojczyźnie wspominano od święta, ponieważ jej miejsce zajęła u komunistów ojczyzna światowego proletariatu.

Jak wyglądała ówczesna armia pod dowództwem generała Jaruzelskiego, mogli by opowiedzieć żołnierze służący w LWP. Jako jeden z nich przytoczę garść przykładów, których byłem naocznym swiadkiem. To tylko ułamek wspomnień JEDNEGO żołnierza z poboru.

1. Do wojska trafia poborowy ze szpotawą nogą. W cywilu nosił specjalnie robione obuwie ortopedyczne. Nie moze chodzić w otrzymanych skórzanych butach. Po pewnym czasie trafia na izbę chorych i dostaje trampki. Wychodzi po dwóch miesiącach jako niezdolny do służby wojskowej. Ktoś w komendzie uzupełnień wziął łapówkę i wyreklamował od służby osobę zdrową, wysyłając na jej miejsce kalekę.

2. Po przybyciu do jednostki jak w jakimś obozie mamy oddać osobistą bieliznę i wyposażyć się w wojskową. Kilku z nas zachowuje prywatne majtki, reszta bielizny jedzie w paczce do domu. Po pewnym czasie obrastamy w kolejne dostarczone przez rodzinę rzeczy, które ukrywamy w szatni na poddaszu. Ja mam własne radio, herbatę, cukier, grzałkę oraz Biblię Tysiąclecia. Wszystko to jest zabronione, ale są też wyjątkowe sytuacje. Gdy dowódca jadąc na delegację pożycza od żołnierza jego prywatną teczkę, to udaje że nie widzi wypakowywanej z niej niedozwolonej zawartości.

3. W ośrodku szkolenia dowódcami plutonów są trzej podporucznicy. Osiągnęli maksymalny stopień legitymując się jedynie maturą. Do dalszego awansu wymagane jest wyższe wykształcenie. Aby pomimo to dalej awansować uprawiają trójpolówkę. Każdy z nich pełni kolejno funkcję I sekretarza organizacji partyjnej. Jako I sekretarz POP w drodze wyjątku awansuje, a następnie zwalnia miejsce koledze.

4. W niedzielę w świetlicy kilkunastu żołnierzy słucha przez radio mszy św. Wpada oficer dyżurny, wyłącza radio i włącza telewizor. Konsternacja.

5. Po powrocie z przedpołudniowych ćwiczeń wojsko czyści broń i przygotowuje się do wyjścia na obiad. W tym czasie dowódca zupełnie jawnie przegląda korespondencję swoich żołnierzy, czyta kartki pocztowe, adresy na kopertach. Nie otwiera listów, ale i bez tego ma dużo pracy. Robi to regularnie.

6. W szpitalu wojskowym umiera na raka płuc zawodowy podoficer - spadochroniarz z doborowej formacji Czerwonych Beretów. Ma trzydzieści kilka lat. Leży na zbiorowej sali, na której znajduje się również oficer w stopniu pułkownika. W ostatnich dniach życia potrzebuje tlen. Aby go otrzymać musi każdorazowo dać łapówkę żołnierzowi odrabiającemu wojsko w szpitalu. Nawet wtedy nie ma pewności, że butla z tlenem znajdzie się na czas. Podoficer umiera pozostawiając młodą żonę i małe dzieci.

7. W tym samym szpitalu na innym oddziale leży ciężko chory młody żołnierz ze służby wartowniczej. Ma zapalenie opon mózgowych. Nie zna diagnozy. O jego chorobie nikt nie powiadomił rodziny. Jest pozbawiony kontaktu z najbliższymi i kimkolwiek kogo zna. Jest całkowicie zdany na łaskę szpitala.

8. W pułku X. jedzenie na stołówce żołnierskiej jest po prostu podłe. Na śniadanie wojsko dostaje podgrzaną zupę z wczorajszego obiadu, często nieświeżą rybę. Gdy śniadanie jest niejadalne to w całości trafia do kosza. W innych jednostkach wyżywienie za tę samą stawkę żywieniową jest smaczne. Ktoś kradnie a jego proceder jest chroniony.

9. W mojej drużynie nikt nie dał się zapisać do Związku Młodzieży Wojskowej. Nie do pomyślenia! Po miesiącu nacisków nasz dowódca na odczepne w tajemnicy przed kolegami zapisuje się do ZMW. Wkrótce szydło wychodzi z worka. Nie mamy tego dowódcy za złe - chociaż nam dadzą spokój. Nic z tego, pod koniec szkolenia dostajemy zaszczytny tytuł Drużyny Służby Socjalistycznej. Jak nie urok to sraczka.

10. Na spotkanie z żołnierzami przychodzi oficer rekrutujący kandydatów do służby zawodowej. W jego przemówieniu nie pada słowo Polska, Ojczyzna, zaszczytna służba. Mówi o służbowym mieszkaniu, o dobrej płacy. Nie zgłasza się nikt.

11. Przysięgę wojskową składaliśmy, gdy Polska była w Układzie Warszawskim. Po latach Polska została członkiem w NATO. W Wojsku Polskim przywrócono tradycje sięgające II Rzeczypospolitej, orła w koronie, kapelanów itp. Kadra oficerska złożyła nową przysięgę. Tylko część rezerwistów LWP służących kiedyś pod dowództwem generała Jaruzelskiego pozostała zapomniana i dalej jest skazana na wiekuisty sojusz ze Związkiem Radzieckim i obronę socjalizmu. Ich los i honor jest doskonale obojętny dawnym przełożonym, którzy zgrabnie przeszli do nowej służby, nowych sojuszy, są zwolennikami Unii Europejskiej, a może nawet euro.

Generał Jaruzelski jest dumny ze swojej służby wojskowej, zdecydował nawet, że jedyną emeryturą z jakiej będzie się utrzymywał będzie ta wysłużona w ludowym wojsku. Pozornie jest to honorowe rozwiązanie, bo właśnie w wojsku spędził najwięcej czasu i rzemiosło wojskowe było tym na czym we własnym mniemaniu się znał. Twierdzi też, że zawsze wzorowo wykonywał swoje obowiązki. Czy to prawda? Mam uzasadnione wątpliwości.

Moje poprzednie notki na pokrewne tematy:

pimdepim.salon24.pl/52597,jaruzelski-nasz-anty-pinochet

pimdepim.salon24.pl/52643,czy-general-jaruzelski-jest-czlowiekiem-honoru

pimdepim.salon24.pl/52653,wallenrodow-dwoch

pimdepim.salon24.pl/52625,blamaz-przysiegowy-historia-mozliwa

pimdepim.salon24.pl/52652,to-mnie-nie-dotyczy

czwartek, 3 grudnia 2009

Dura sex sed sex

Lars von Trier znany z precyzyjnej konstrukcji wielu swoich filmów nakręcił swego czasu obraz "Dogville" przedstawiający modelową sytuację relacji międzyludzkich gdzie jednostka zdana na łaskę niewielkiej zamkniętej społeczności staje się jej ofiarą.

Mieszkańcy małego miasteczka Dogville, okazujący w pierwszym odruchu altruizm i udzielający schronienia nieznajomej uciekinierce, w miarę rozwoju akcji kierują się w coraz większym stopniu indywidualnym i grupowym egoizmem, przemocą a także chęcią zaspokojenia skrywanych żądz. Przyjęta pod opiekę mieszkańców Grace zostaje w krótkim czasie "zabawką" swoich wybawicieli. Postawa wdzięczności za udzielone schronienie prowadzi bohaterkę do bezwarunkowej uległości, poniżenia i w koncu zniewolenia seksualnego. Grace nie potrafi się bronić - jest bierna wobec przemocy. Do czasu. Splot okoliczności sprawia, że Grace przewartościowuje swój pozytywny stosunek do mieszkańców Dogville, a jej uległość ustępuje miejsca zemście.

Ponury obraz wyizolowanej społeczności i jej specyficznej moralności jaki przedstawia nam von Trier przypomina drapieżne historie Marka Twain'a ("Człowiek, który zdemoralizował Hadleyburg") i Friedricha Duerrenmatta ("Wizyta starszej pani").

Co łączy trzy wspomniane historie? Otóż moralność społeczności, która uczyniła z niej swoją chlubę, załamuje się w chwili próby. Zwycięża bez wyjątku nieuczciwość, zakłamanie, amoralność. Skrzywdzone, poniżone, odrzucone czy pokiereszowane życiowo ofiary mszczą się bezwzględnie - nieraz po wielu latach. Nieznajomy podróżny, Klara Zachanassian i Grace samodzielnie wymierzają sprawiedliwość za swoją krzywdę, bo ani obyczaj ani prawo nie spełniły swojej roli. Ich odwet jest rodzajem mściwego samosądu nad całą społecznością. Mamy więc do czynienia z trzema moralitetami.

Z badań etologów wiemy, że zachowania seksualne pełnią często funkcje społeczne oderwane od prokreacji, na przykład mogą być wyrazem podporządkowania się dominacji innego osobnika, czy wymierzenia kary. Łacińska maksyma mówi : "Dura lex sed lex" - "Surowe prawo ale prawo". Jej parafraza jest równie nośna.