sobota, 26 czerwca 2010

Dlaczego nie zagłosuję na Komorowskiego?

Powodów do niegłosowania na Bronisława Komorowskiego mam kilka:

1. Komorowski ma niewiarygodną biografię. Dwie części tej biografii nijak nie pasują do siebie. Kandydat przedstawia się sam jako dawny antykomunistyczny opozycjonista. Równocześnie cieszy się poparciem takich komunistycznych liderów jak Jaruzelski czy Cimoszewicz, którzy nieprzypadkowo udzielają poparcia właśnie jemu! I on jest im za to poparcie wdzięczny! Skoro tak, to zaprzecza własnej biografii, bo błądził albo wtedy albo błądzi teraz. Istnieje też trzecie wyjście - dawny opozycjonista stał się częścią establishmentu i - tak jak u Orwella w Folwarku Zwierzęcym - trudno już odróżnić świnię od człowieka. Znamy funkcje publiczne kandydata po roku 1989, nie wiemy jak wygląda niejawna część biografii, która zbliżyła go do dawnych przeciwników i układu postkomunistycznego. Nie poprę kandydata o niejasnym życiorysie.

2. Komorowski należy do siły politycznej, która została założona przy udziale ludzi związanych z dawnymi służbami PRL - Andrzeja Olechowskiego i Gromosława Czempińskiego. Udziałowi Czempińskiego zaprzecza Maciej Płażyński. Może marszałek Płażyński rzeczywiście nie był tego świadomy i nie mógł pogodzić się z rewelacjami generała, że odegrał rolę pionka w większej grze? Zarówno Płażyński jak i Jan Rokita, który swego czasu wzmocnił PO działaczami Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego dawno odeszli z partii. Nie chcę aby za plecami Prezydenta RP kryły się szare eminencje w ciemnych okularach i o niejasnych celach.

3. Komorowski w latach 1990–1993 (z przerwą w 1992) pełnił funkcję cywilnego wiceministra obrony narodowej ds. wychowawczo-społecznych. W późniejszym okresie doszło do znacznego obniżenia zdolności obronnych państwa, w siłach zbrojnych doszło do licznych nadużyć, w czasie rządów PO zrezygnowano z armii z poboru nie wprowadzając w to miejsce żadnej formy podstawowego przeszkolenia obronnego młodego pokolenia (zlikwidowano nawet przysposobienie obronne w szkołach średnich), a społeczeństwo polskie jest na najlepszej drodze do całkowitego analfabetyzmu w zakresie własnej obronności. Komorowski znający MON od środka ani razu nie zaprotestował przeciwko karygodnemu rozbrojeniu Polski i demobilizacji wojska, w sytuacji gdy nasi sąsiedzi postępują się całkiem inaczej. Nie chcę, aby najwyższym zwierzchnikiem Wojska Polskiego został ktoś, kto nie widzi jego sensu poza może kompanią reprezentacyjną i orkiestrą.

4. Komorowski, podobnie jak Tusk, jest z wykształcenia historykiem. Kiedyś współredagował niezależne pismo "ABC" (Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne) poświęcone historii i polityce regionu pomiędzy Niemcami a Rosją. W działaniach obu polityków nie widać śladu wykształcenia historycznego, ani świadomości zagrożeń dla Państwa Polskiego porównywalnych z tymi w okresie przedrozbiorowym. Dyplomacja polityków PO jest prymitywna i naiwna, a strusia polityka musi skończyć się źle. O lekceważeniu przez obu panów polskiej polityki historycznej nie warto wspominać. O braku poparcia dla polityki prezydenta Lecha Kaczyńskiego - polityki wytrwałej budowy zaufania i współpracy państw naszego regionu, równoważącej działania polityki rosyjskiej też nie warto mówić. Do dyplomacji potrzebny jest polityk wytrawny, a nie drugi Stanisław August.

5. Komorowski pełniąc czasowo, na mocy konstytucji, obowiązki prezydenta państwa okazał się uzurpatorem, zawłaszczającym dla własnej partii politycznej wszystkie stanowiska zwolnione przedwcześnie przez tragicznie poległe ofiary katastrofy smoleńskiej. Pośpieszność i bezwzględność działania marszałka przywodzi na myśl wyciąganie poduszki spod głowy zmarłego zanim dobiegną końca ceremonie pogrzebowe. Marszałek ani nie poczekał z przejęciem władzy na akt zgonu prezydenta ani nie ograniczył się do administrowania krajem do czasu wyboru nowego prezydenta RP. Takie zachowanie się osoby z tzw. wyższych sfer musi budzić niesmak nawet u niewyrobionego politycznie wyborcy. Tak się w Polsce nie robi. Komorowskiemu nie podałbym ręki.

6. Komorowski związany był latach 90. z Unią Demokratyczną, potem z Unią Wolności. Odpowiednio od 1993 do 1994 oraz od 1994 do 1995 pełnił w tych ugrupowaniach funkcję sekretarza generalnego. Unia Wolności odeszła w polityczny niebyt z woli wyborców i nie pomogło jej koniunkturalne przepoczwarzanie się i nowe szyldy: Partia Demokratyczna, demokraci.pl . Jako ugrupowanie ludzi samozwańczo uważających się za elitę ("partia ludzi mądrych") i mających w pogardzie resztę społeczeństwa Unia Wolności poniosła słuszna karę. Jej niedobitki zasiliły jednak PO, a jednym z nich jest Bronisław Komorowski. Dawne powiązania, układy i sentymenty pozostały - stąd taki a nie inny skład Komitetu Honorowego kandydata PO, który bez niczyjej pomocy kompromitował się publicznie w Pałacu na Wodzie. Śmietanka geriatryczna stolicy w otoczeniu aktorów i sportowców, którzy jak dzieci nie są zbytnio rozgarnięci politycznie popełniła zbiorowe harakiri bez przerywania snu o swojej potędze. Zobaczyła to cała Polska i nawet najbardziej przychylni platformie przedstawiciele mediów, a wierchuszka PO patrzyła ze zgrozą spodziewając się opłakanych skutków takiej niedźwiedziej pomocy. Lemingi łykają jednak wszystko! Ale ja przecież nie muszę ...

Biorąc powyższe pod uwagę, nie zamierzam okazać ani krzty litości wobec kandydata tak niewydarzonego jak Komorowski. Wolę osobę bez hrabiowskiego tytułu, ale i bez białych plam w życiorysie, który do swojej pozycji doszedł własną pracą i nie musiał wykonywać politycznych wolt aby za wszelka cenę być na górze. Wolę wreszcie kandydata, do którego patriotyzmu i stosunku do własnego państwa nie mam wątpliwości, który swoją osobistą uczciwością gwarantuje, że Państwo Polskie zyska nową szansę na odbudowę tak potrzebnych autentycznych elit, które bardzo mozolnie ale jednak trafiają do polskiej polityki i gospodarki od tych ponad dwudziestu lat. Miejsce elity straconej pod Smoleńskiem nie może pozostać puste ani zagospodarowane przez polityczne marionetki.

sobota, 19 czerwca 2010

Historia Polski czytana 19 czerwca 2010 roku

Czytam sobie syntezę historii Polski Normana Daviesa i podziwiam nieprzemijającą aktualność tego typu dzieł. Szkoda, że Autor, trzymający obecnie z Salonem i niedobitkami Unii Demokratycznej popierającymi z całych sił wiadomą opcję polityczną, nie podstawia swojemu "środowisku" tego własnoręcznie sporządzonego zwierciadła. Czy zniosłoby widok własnego szkaradnego odbicia?

"W r. 1697 następca Sobieskiego, August II Sas (1697-1773), został wybrany przy współudziale Rosji - w wyniku będącej przedmiotem zażartych sporów elekcji, która podzieliła kraj na rywalizujące ze sobą obozy na cały czas jego długiego panowania, paraliżując wszelki opór wobec rozboju obcych wojsk w okresie wielkiej wojny północnej. Po zwycięstwie pod Połtawą w roku 1709, które umocniło supremację Moskwy, zwłaszcza Rosjanie mogli zacząć postępować w sposób całkowicie bezkarny terroryzując konstytucyjne instytucje Rzeczypospolitej i podburzając elementy destruktywne w kraju. [...]

Na przestrzeni dwóch wieków istnienia Rzeczypospolitej bierny charakter prowadzonej przez nią polityki zagranicznej stawał się coraz bardziej widoczny. W odróżnieniu od swoich sąsiadów, nie miała żadnych aspiracji terytorialnych, nie służyła żadnej dynastii i nie wyznawała ideologii - [...] nie mogła się poszczycić niczym poza dobrobytem swoich obywateli. [...]

Rozbiór Polski, którego dokonano w trzech etapach w latach 1772, 1793 i 1795, był wydarzeniem bezprecedensowym w nowożytnych dziejach Europy. [...] nie zdarzył się przypadek, aby rozmyślnie i z zimną krwią [zwycięskie mocarstwa] unicestwiły jedno z historycznych państw Europy. Polskę poddano politycznej wiwisekcji przez okaleczenie, amputację i wreszcie całkowite rozczłonkowanie, jako jedyne usprawiedliwienie podając, że pacjent niezbyt dobrze się czuł. [...]

Żartownisie epoki oświecenia ostrzyli swój dowcip na nieszczęściach Rzeczypospolitej. [...] Ich publiczność chichotała elegancko, wierząc, że Polska w ten czy inny sposób zasłużyła na swój los. [...] Przez blisko 50 lat Rzeczpospolitą traktowano jak rosyjski protektorat i rządzono w niej metodami, które w życiu cywilnym uznano by za normalne gangsterstwo. Dopóki rosyjscy gangsterzy dostawali swoją dolę, a polscy naiwniacy i frajerzy przyjmowali ich opiekę, panował spokój. Ale gdy tylko podopieczni próbowali zrzucić sobie z karku niepożądanych opiekunów, nieuchronnie zaczynały się kłopoty.

Trudnych do pojęcia wydarzeń okresu rozbiorów zupełnie nie da się we właściwy sposób zrozumieć, jeśli się sobie nie uprzytomni, ze wewnętrzne kłopoty Polski systematycznie podsycali jej potężniejsi sąsiedzi. Rosja już od ponad wielu wtrącała się w wewnętrzne sprawy państwa. To Piotr I [...] uknuł skuteczną intrygę zmierzającą do osadzenia dynastii Wettinów na Polskim tronie; on też wreszcie zmusił Sejm Niemy do zatwierdzenia ograniczeń skarbu, wojska i reform - restrykcji, które miały przyczynić się do sparaliżowania życia publicznego. [...] gdy tylko Polacy próbowali podjąć jakiekolwiek kroki w celu zaprowadzenia porządku we swoim domu, zarówno Rosja, jak i Prusy podejmowały własne kroki, aby się upewnić, ze nic się nie zmieni. [...] Jeżeli w okresie, który miał teraz nastąpić, Polacy istotnie sami przyczynili się do katastrofy, to raczej dlatego, że desperacko próbowali wyzwolić się z anarchii, niż dlatego, że rzekomo pragnęli się w niej tarzać. [...]

Panin - główny doradca Katarzyny w sprawach zagranicznych - trzymał się starszych i bardziej zakonspirowanych reguł rosyjskiej gry, która polegała na rozbrojeniu rywali obietnicami zapewnienia im ochrony: ofiara nie była łapczywie pożerana, lecz zjadana powoli i spokojnie - kawałek po kawałku. [...] Rzeczpospolita miała nadal pełnić rolę placówki Rosji w Europie - podporządkowanego protektoratu, który ciągłymi manipulacjami można było minimalnym kosztem utrzymać w stałej zależności."

Za: Norman Davies, "Boże Igrzysko" (I wyd. ang. 1982)

wtorek, 15 czerwca 2010

Asekuracja Rosji i pokerowe zagranie Cimoszewicza

Rosjanie komplementując dziś ustami Igora Jurgensa Jarosława Kaczyńskiego ("wybitny mąż stanu") asekurują się na wypadek porażki swojego faworyta. Nic im z tego nie przyjdzie. Chodzi tylko o wizerunek na świecie, że niby przyjmują każdy wyrok demokracji. Wiadomo, że tak nie jest. Lecha Kaczyńskiego nie akceptowali.

Przegranej PO już w pierwszej turze boi się jak ognia Cimoszewicz. Sądząc z jego wypowiedzi - nienawidzi Kaczyńskich. Dlatego nie chce ryzykować głosowania na kandydata SLD w pierwszej turze lecz powodowany paniką wyłamuje się z szeregu udzielając bezwarunkowego poparcia Komorowskiemu.

Oba dzisiejsze wydarzenia rzucją dodatkowe światło na wiarygodność sondaży. Rosja i Cimoszewicz otwarcie wątpią w ich wyniki.

niedziela, 13 czerwca 2010

Komorowski - Antyprezydent

Wybory prezydenckie w Polsce - czy tego chcemy, czy nie - odbywają się w cieniu Dwóch Orłów.

Orzeł Czarny, którego wizerunek obecny w niemieckim Bundestagu rozjaśniał do tego stopnia, że można by go uznać za bliskiego krewnego Orła Białego, posiada w tych wyborach silne stronnictwo pod wodzą Donalda Tuska, wynagrodzonego ostatnio za swoje zasługi Międzynarodową Nagrodą Karola Wielkiego. Zasługi te sprowadzają się w istocie do rezygnacji z samodzielnej polityki polskiej w Europie i podporządkowania jej paneuropejskiej polityce niemieckiej:
"Laudację na cześć Donalda Tuska wygłosi Angela Merkel, która sama odznaczona została tym wyróżnieniem dwa lata temu. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby mowę pochwalną podczas uroczystości wygłaszał sam kanclerz Niemiec. Prasa komentuje to jako szczególne wyróżnienie przez panią kanclerz polskiego premiera za poprawę stosunków polsko-niemieckich w ostatnich dwóch latach." link

Dwugłowy Orzeł Złoty, na którym nie wyschła jeszcze złota farba pokrywająca dokładnie czarne pióra imperialnego orła carów, ma w tych wyborach silne stronnictwo rosyjskie (działające jak się okazuje za kulisami przez cały okres III RP i ujawnione w całej swoje krasie po katastrofie smoleńskiej), wynagradzane za swoje zasługi w tak spektakularnej formie jak Nagroda Państwowa Federacji Rosyjskiej dla Andrzeja Wajdy link. Zasługi te sprowadzają się w istocie do rezygnacji z samodzielnej polityki polskiej w Europie i podporządkowania jej neoimperialnej polityce rosyjskiej.

Nieprzypadkowo tak się składa, że oba te stronnictwa niemieckie i rosyjskie posiadają w Polsce WSPÓLNĄ ekspozyturę w malowniczej partii nazwanej dla niepoznaki Platformą Obywatelską. Wystawiły też wspólnego kandydata w tych wyborach w osobie Bronisława Komorowskiego, znanego "w mieście i na WSI".

Wobec porozumienia "strategicznych partnerów" PONAD GŁOWAMI państw regionu w sprawach interesów politycznych i gospodarczych, przy równoczesnym ostentacyjnym wycofaniu się USA z aktywnej roli w Europie, niezależna polityka polska postulowana przez stronnictwo patriotyczne staje się coraz trudniejsza.

Polityka zagraniczna Polski po roku 1989 pozostawiała wiele do życzenia. W MSZ "korporacja Geremka" blokowała przez całe lata przygotowanie i wymianę kadry dyplomatycznej dla potrzeb realizacji polskiej racji stanu. Polityka polska nigdy w ostatnich latach nie była spójna, zarówno strona rządowa jak i prezydencka popełniała liczne błędy. Pomimo to okres prezydentury Lech Kaczyńskiego, aktywnie zaangażowanego we wzmacnianie istniejących związków z krajami regionu leżącego pomiędzy Rosją a Niemcami i nawiązywanie dialogu i bliskich relacji z przywódcami tych państw, wyróżniał się na tle polityki dotychczasowej. Państwa grupy wyszehradzkiej, kraje bałtyckie, Ukraina i Białoruś, państwa Kaukazu podjęły - chociaż z różnym zaangażowaniem - liczne inicjatywy Lecha Kaczyńskiego, zaczęły budować wzajemne zaufanie i dostrzegać wspólnotę interesów i korzyści z prowadzenia skoordynowanej polityki. W końcu wszystkie te państwa były i są zagrożone sprowadzeniem do roli satelitów Moskwy albo Berlina. Polska jako największe państwo regionu jest jedynym krajem, wokół którego mogą wykrystalizować niezależne inicjatywy polityczne i gospodarcze kilkunastu średniej wielkości organizmów państwowych posiadających aspiracje do niezależnego bytu i stanowiących niemały, chociaż rozproszony dotąd, potencjał ekonomiczny.

Pośrednim dowodem na poprawność tego rozpoznania jest obecność najwyższych przedstawicieli wymienionych państw na pogrzebie pary prezydenckiej w Krakowie link.
Obecność najwyższych delegacji państwowych wszystkich krajów regionu (z wyjątkiem większości Bałkanów, podporządkowanych polityce niemieckiej) stanowiła symboliczne podziękowanie Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, za jego dalekowzroczną i momentami heroiczną dyplomację i równocześnie wymowną deklarację kontynuowania takiej polityki w przyszłości. Ironią losu był fakt, ze kondolencje na Wawelu odbierali główni krajowi oponenci polityki Prezydenta Kaczyńskiego, politycy PO: Komorowski, Tusk, Borusewicz i Sikorski. Ręce wyciągnięte do współpracy zostały odtrącone. Oferta kontynuacji wspólnych działań nie została podjęta przez polityków PO zorientowanych na Niemcy i Rosję. Zaślepionym politykom PO sposób myślenia o Polsce jako kraju promieniującym swoją kulturą na cały region i oferującym swoje wsparcie polityczne bliższym i dalszym sąsiadom nie mieści się w głowach salonowych pseudoelit. Po "mrzonkach polityki jagiellońskiej" nie zostało w polityce prowadzonej przez PO ani śladu. Niewiara we własne państwo przynosi gorzkie owoce.

Ta nielojalność wobec potencjalnych partnerów i sojuszników osłabia pozycję Polski w Europie i na świecie. Rola kapciowego Moskwy i Berlina, nie budzi szacunku. Tak jak Tusk i PO zmawiając się z prezydentem Putinem byli nielojalni wobec polityki i osoby polskiego Prezydenta, posiadającego najszerszy mandat społeczny, co przyczyniło się do rozmiaru, a prawdopodobnie i samego faktu zaistnienia katastrofy smoleńskiej, tak ich postawa po katastrofie jest jednym wielkim zaprzeczeniem instynktu państwowego i elementarnych zasad kultury.

Przekazanie śledztwa w ręce FSB można odczytać jako brak zaufania do polskich instytucji państwowych i pośredni dowód, że w interesie PO było pozostawienie inicjatywy Moskwie. To gwarantowało większe szanse na zagarnięcie całej nieomal władzy w Polsce, czego obecnie jesteśmy biernymi świadkami. Z kolei nielojalność Premiera Rządu RP wobec brata Prezydenta 10 czerwca 2010 w Smoleńsku, gdzie korzystając z alibi stworzonego przez Putina nie wyszedł z namiotu, aby przywitać polskiego obywatela Jarosława Kaczyńskiego i złożyć mu okolicznościowe kondolencje, mówi bardzo wiele o odwadze cywilnej i czystych intencjach przywódcy PO. Tak Polak wobec Polaka postępować po prostu nie może!

Platforma Obywatelska nie ukrywa swojego programu politycznej wasalizacji naszej Ojczyzny. Jarosław Kaczyński nie może mówić wprost jaka jest stawka tych wyborów. Pozostawia to naszemu patriotyzmowi i inteligencji. Nie możemy Go zawieść, nie możemy zawieść Polski, otrzymanej za cenę krwi z rąk naszych przodków.

Nigdy nie wiązałem z PO żadnych politycznych nadziei, dlatego oszczędzone mi było rozczarowanie do tej formacji, stylu jej polityki i poziomu moralnego jej przywódców. Mam nadzieję, że jeśli w kimś tli się jeszcze iskierka patriotyzmu, to nie przyłoży ręki do wyboru Komorowskiego na ANTYPREZYDENTA.

Stwórzmy alternatywny wobec rządzącej PO ośrodek władzy. Mamy na to szanse już w pierwszej turze. W następnych wyborach odsuniemy od władzy partię zagranicy i rozpoczniemy wszystko od nowa. Mając niepodległość, znów będziemy mogli różnić się w wielu szczegółach pozostając zgodni co do zasady: chcemy by Polska istniała i chcemy być z niej dumni.

czwartek, 3 czerwca 2010

Odtajnić rozmowę PUTIN-TUSK

Lech Wałęsa, nie chcąc skorzystać w przywileju milczenia w tej sprawie, domaga się upublicznienia prywatnej rozmowy braci Kaczyńskich, którą odbyli 10.04.2010.

W miejsce postulatu Wałęsy, który durnie myśli o pogrążeniu Kaczyńskich (rozmowa dotyczyła zapewne stanu zdrowia matki obu braci) postuluję odtajnienie ROZMOWY TUSKA Z PUTINEM odbytej z inicjatywy tego ostatniego zaraz po katastrofie, rano 10 kwietnia, o czym doniosła już o 11.50 IAR:

http://www.tvs.pl/informacje/23323/

Z tej długiej (wg TVP 1,5 godz.) rozmowy nie było nawet najkrótszego komunikatu, nie mówiąc już o omówieniu, czy odniesieniu się do niej przez Tuska w jakimś wywiadzie. Końce w wodę. Grobowe milczenie. Szekspirowska intryga: wspólny plan działania i odtąd wspólny los.

Informacja o rozmowie PUTIN-TUSK została natychmiast przykryta relacjami o akcji służb rosyjskich w Smoleńsku.

Wieczorem z inicjatywy Putina odbyło się spotkanie PUTIN-TUSK mające charakter przedstawienia dla telewizji. Śledztwo przypadło Rosjanom. Zaczęła się dezinformacja.

W cieniu spotkania PUTIN-TUSK odbyła się tego wieczoru identyfikacja ciała Pana Prezydenta przez brata.