poniedziałek, 4 czerwca 2012

Kiedy rozpoczął się w Polsce postkomunizm?

Media zafałszowują pamięć o przeszłości. W kilku audycjach radiowych i telewizyjnych, których fragmenty wysłuchałem w ciągu dnia jedynym tematem rocznicowym były wybory 4 czerwca 1989. W audycjach brylowali specjalnie obrani goście. Dobrani tak, aby żaden z nich nie wspomniał przy okazji o tragicznej rocznicy 4 czerwca 1992 roku, kiedy obalony został rząd Pana Premiera Jana Olszewskiego.

Oczywiście jest tego powód. Jeśli prawdą były słowa aktorki Joanny Szczepkowskiej (zawsze będę ją kojarzył z wybitną rolą w "Poskromieniu złośnicy", gdzie zagrała z u boku Janusza Gajosa), że 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm, to taką samą prawdą jest, że 4 czerwca 1989 roku rozpoczęła się w Polsce era postkomunizmu. Fakt ten został dobitnie potwierdzony 4 czerwca 1992 roku, kiedy podporządkowane Moskwie służby, uwłaszczająca się na majątku narodowym postkomuna i zagrożona agentura wszelkiej maści przerwały półroczny okres rządów pierwszego Premiera RP wolnego od związków z komunizmem i postkomunizmem. Te same siły, w podobnym chociaż nie identycznym składzie personalnym, zwalczały pierwszego wolnego od związków z komunizmem i postkomunizmem Prezydenta RP - prof. Lecha Kaczyńskiego i doprowadziły najprawdopodobniej do jego śmierci wraz z wieloma przedstawicielami odradzających się patriotycznych elit , skłonnych do prowadzenia niezależnej polityki na rzecz niepodległości Rzeczypospolitej i krajów zagrożonych przez postkomunizm.

Tak więc cicho sza!  Niech nikt nie wspomina o postawach Olszewskiego i Kaczyńskiego, o celach ich polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Niech Polska dalej będzie rozdrapywana, niech nowe pokolenia zapłacą koszty złych rządów, niech nikomu nie przyjdzie do głowy próbować uwolnić się z rosyjskiej strefy wpływów. Niech data 4 czerwca 1992 nie będzie ostrzeżeniem, kto był wrogiem Ojczyzny, a kto jej obrońcą. Niech wszystko pochłonie niepamięć, prymitywna propaganda i konsumpcja.

sobota, 2 czerwca 2012

Czad w Białym Domu

Incydent w Białym Domu, gdzie prezydent Obama obciążył Polskę odpowiedzialnością za obozy śmierci w czasie II wojny światowej, zakończył się wymianą listów prezydentów Polski i USA. Dalsze konsekwencje obejmą zapewne przyszłe wypowiedzi polityków i administracji USA, które staną się ostrożniejsze w przypisywaniu odpowiedzialności za niemieckie obozy koncentracyjne, a w domyśle za udział w zagładzie Żydów, państwu polskiemu. Straci na tym przemysł Holokaustu. Dla niego to już ostatni dzwon na mające cechy szantażu, pozaprawne wyłudzenie odszkodowań w imieniu ofiar niemieckiego Endlosung der Judenfrage od Bogu ducha winnych okupowanych przez hitlerowskie Niemcy krajów Europy. Światowe organizacje żydowskie upominające się od lat o rekompensaty za utracone mienie obywateli żydowskich są głównymi beneficjentami tego przedsięwzięcia, a ofiary i ich rodziny często nie dostają ani centa z uzyskanych rekompensat. Proceder firmowany między innymi przez Ligę Antydeflamacyjną (ADL) został krytycznie opisany przez żydowskich autorów takich jak Norman Finkelstein.

Rozkręcona na wielką skalę akcja oczerniania Polski i Polaków o zbrodnie wojenne, udział w Holokauście i grabież mienia żydowskiego, której zaangażowanym uczestnikiem został "autorytet" Gazety Wyborczej J.T. Gross, wspierający się autorytetem profesora amerykańskiej uczelni, spowodowała masową indoktrynację społeczeństwa amerykańskiego i jego klasy politycznej. Czytanie amerykańskiej prasy, odzwierciedlającej politykę światowych organizacji żydowskich (pierwszym z brzegu tytułem jest New York Times) i poddanie się terrorowi politycznej poprawności zaczadziło racjonalnych zwykle Anglosasów. Jest to obecnie oczywiste dla każdego nieuprzedzonego obserwatora. Pilnymi i bezkrytycznymi czytelnikami takiej zinstrumentalizowanej prasy są jak się okazało wysocy urzędnicy administracji USA, ghost-writerzy, a także sam prezydent Obama. Wszyscy oni myślą kliszami przyswojonymi podczas lektury garści opiniotwórczych tytułów, które pozostają w tych samych rękach i realizują tę samą antypolską politykę (dez)informacyjną. W tym przypadku politykę przemysłu Holokaustu. Prezydent Obama padł właśnie ofiarą takiego stanu rzeczy. Powtórzył bezkrytycznie to, o czym czytał od lat, a jego biuraliści wychowani na tej samej zatrutej strawie duchowej nie uchronili go przed kompromitacją. A musimy pamiętać, że są to ludzie wykształceni na najlepszych amerykańskich uniwersytetach, przygotowani zawodowo do tego rodzaju pracy.

Już najwyższy czas aby otworzyć na oścież okna Białego Domu, przewietrzyć zdradliwe pokłady bezwonnego czadu indoktrynacji i zaprenumerować inne gazety. Prezydent Obama docenił niedawno w żartach bogaty pakiet programów sportowych "odziedziczonych" po swoim poprzedniku - G.W. Bush'u. Może jego następca będzie miał kiedyś okazję docenić kolekcję zaprenumerowanych przez Obamę kolorowych magazynów i gazet codziennych zachowujących elementarne standardy dziennikarskie i moralne?

***

Państwo Izrael, które nie brało dotąd udziału w amerykańskiej hucpie zostało w końcu "uruchomione" i powołało grupę zadaniową (taskforce) do restytucji zagrabionego mienia. Na liście ruchomości, których stratę można zgłosić w odpowiednim formularzu jest także żywy inwentarz (!). O ileż większy tytuł do rekompensaty z tego tytułu miałyby społeczności bardziej związane z hodowlą zwierząt niż społeczność żydowska. W czasie wojny to bezbronne społeczności chłopskie były główną ofiarą rekwizycji zwierząt na potrzeby okupanta. Z braku stwierdzonego explicite podstaw prawnych, Izrael powołuje się na prawo moralne do odszkodowań dla żydowskich ofiar i ich spadkobierców. Nie jest w ogóle brana pod uwagę najbardziej stosowna droga prawna do indywidualnych odszkodowań przed sądami zainteresowanych państw. Efekt ma być osiągnięty drogą nacisku politycznego i mobilizacji opinii publicznej. Szkoda, że Izrael domaga się szczególnych praw tylko dla "swoich", a nie dla wszystkich poszkodowanych w ten sam sposób ofiar II wojny światowej we wszystkich okupowanych  krajach.